Informacja:
Rozdział Eleny pojawi się po tym rozdziale. Po prostu odcinek 1 będzie miał wyjątkowo nie cztery części,a części aż sześć.
Praga, 27.01.2000 r.
Leżałem i wpatrywałem się w sufit. Nie było na nim nic
ciekawego. Nawet ni jednej muchy, muszki, komara, czy nawet odprysku farby, na
którym mógłbym zawiesić oko. Odwróciłem się więc na lewy bok i wsparłem głowę
na dłoni, uginając łokieć. Odgarnąłem z twarzy śpiącej Caroline kilka włosów.
Pogładziłem delikatnie po ramieniu.
– Cześć – rzekła sympatycznie, z delikatnym uśmiechem. Miała
zaspany głos.
– Witam moją królową – odpowiedziałem. – Śpij jeszcze. Ledwo
świta.
– A ty?
To była cała Caroline, najpierw myślała o innych, a dopiero
potem o sobie.
– Mną się nie martw. Poleżę, popatrzę na ciebie.
Caroline ziewnęła, dotknęła lewą dłonią mojego policzka.
Pogładziła swoim kciukiem. To było przyjemne uczucie, które zawsze wywoływało
na mojej twarzy lekki uśmiech.
– Kiedy wczoraj się kładłam ciebie jeszcze nie było w łóżku.
Dziś kiedy się obudziłam, okazało się, że już nie śpisz. Powinieneś…
– Ciii. – Przyłożyłem swój palec wskazujący do ust. – Ciii –
powtórzyłem. – Bez obaw. Ty potrzebujesz więcej snu niż ja.
– A to niby dlaczego?
– Z prostej przyczyny. Podczas snu człowiek nie tylko
odpoczywa, ale regenerują się jego tkanki, to niweluje zmarszczki, sprzyja
urodzie. A jak wiadomo nie od dziś, to kobieta musi być piękna, a mężczyzna
tylko trochę ładniejszy od diabła – wyjaśniłem i musnąłem jej policzek swoimi
wargami.
Caroline chwyciła w swoje dłonie moją twarz.
– Nie wyglądasz mi na diabła – wypowiedziała i zaczęła
całować. Doprowadziła do tego, że już po chwili leżałem niemal na niej.
– Przejmujesz inicjatywę? – zapytałem.
– Jeśli mogę – powiedziała skromnie. Nawet lekko się przy
tym czerwieniąc.
– Ależ oczywiście.
Opadłem na plecy i oczekiwałem aż moja żona znajdzie się na
mnie. To była przyjemna chwila. Te pocałunki rozdawane mojej klatce piersiowej.
Moment kiedy oplatała ustami główkę mojego penisa. To byłaby chwila dla
człowieka, ale dla mnie całe nasze małżeństwo okaże się chwilą. Czas
nieubłaganie mijał. Wiedziałem, że kiedyś nastąpi koniec, że będę musiał odejść,
albo dla niej umrzeć, albo… wyznać jej prawdę i być przy niej aż do jej
śmierci.
– Nie koncentrujesz się – rzuciła oskarżycielsko.
– Przepraszam, skarbie, już się skoncentrowuje. – Położyłem
nacisk na ostatnie słowo.
– Chyba raczej skoncentruję – poprawiła mnie.
– Oj tam, cicho już. Kobiety stanowczo za dużo mówią –
powiedziałem i pochwyciłem jej twarz w swoje dłonie, tak jak ona przed
kilkunastoma minutami trzymała moją. Pocałowałem i postanowiłem dziś, ten jeden
jedyny dzień nie myśleć o przyszłości, a po prostu trwać dniem dzisiejszym, żyć
tą chwilką.
Nie mogłem jednak tego uczynić. Przypomniało mi się pierwsze
spotkanie z Caroline. Było kilka lat temu, a ja miałem je przed oczami jakby to
zdarzyło się kilka godzin temu, albo najdalej wczoraj. Przyszedłem do niej
przez pomyłkę. Szukałem wampira, innego demona, a trafiłem na anioła, bo ta
kobieta z pewnością była aniołem.
– Hej, nie byliśmy umówieni – zauważyła wtedy i rozbawiła
mnie tym stwierdzeniem.
– Bardzo żałuje, ale nie.
– To na co czekasz, umów się ze mną. – Do dziś kiedy tylko
wspominam te słowa na moich ustach widnieje ledwie hamowany śmich.
Wszystko potoczyło się typowo. Pierw spotkanie w kinie,
potem spacery wzdłuż rzeki i po parku. Czasem jakaś kolacja. W końcu przyszła
do mnie i uprawialiśmy seks, tak jak to robi dwoje dorosłych ludzi, tyle że ja
nie byłem człowiekiem.
– Zawsze jesteś taki ostry? – zapytała po wszystkim.
– Tylko wtedy kiedy wyczuwam, że druga strona to lubi – odrzekłem
naciągając na swoje ciało spodnie.
To były przyjemne wspomnienia i teraz już zastanawiałem się
jak długo będę je pamiętał, ile zajmie mi zapomnienie o mojej trzeciej żonie?
Jestem wieczny, a wszystko co wokół mnie przemija. Świadomość tego wzbudzała w
mnie niepohamowany gniew, złość. Cieszyłem się, że nie umieram, pragnąłem tylko
do pełni szczęścia by i kobieta mojego życia żyła wiecznie, ale niestety nie
wiedziałem jak tego dokonać.
– Nadal się nie koncentrujesz – zarzuciła mii tym wyrwała
mnie z myślenia o przeszłości, przyszłości i tym całym gównie, które teraz nie
miało znaczenia.
– Przepraszam, już to naprawiam i wynagradzam po dwakroć.
Przerzuciłem Caroline na plecy i znalazłem się nad nią.
Wszedłem w nią szybko, pewnie. Poruszałem się też ostro, mocno. Przypatrywałem
się jej twarzy. Czerpałem satysfakcje z tego jak odchylała głowę do tyłu w chwilach
nieuniknionego orgazmu.
– O czym myślałeś? – dopytywała gdy było już po wszystkim.
– O tym jak cię poznałem.
– Tak, twoje koty. Miałeś ich trzynaście. Tak
odpowiedziałeś, gdy zapytałam.
– Tak, bo jedne bywały, inne przychodziły się tylko najeść,
a jeszcze inne nigdy nie opuszczały domu – przypomniałem jakie wtedy były moje
wyjaśnienia.
– Tak jak ten mały, co leżał ci na kolanach, miał imię
twojej miłości.
– Katherine to wcale nie była moja miłość. Powiedziałem
tylko, że to zmora mojej przeszłości. Nie było tam ani słowa o miłości.
– Powiedziałeś też, że koty to indywidualiści i potrzebują
pana, podobnie jak kobiety.
– Niemal się o to pokłóciliśmy – przypomniałem.
– Tak, dopóki nie złożyłeś wyjaśnień miałam ochotę dać ci w
pysk i zwiać gdzie pieprz rośnie.
– Powiedziałem wtedy, że kobieta potrzebuje pana nie po to
by nad nią zapanował, ale by miała możliwość zmierzenia się z nim, stoczenia
walki, podjęcia manipulacji. By zaburzyła jego formę kontroli. Wszystko po to
aby życie miało smaczek.
– Za to cię pokochałam.
– Czyli za co? – dopytywałem.
– Za tą bezczelną i nieprzemyślaną szczerość. Ty po prostu
mówisz. Ubierasz czasami w ładne słowa swoje myśli, ale ich nie zmieniasz.
Twoje poglądy są prostolinijne, szczere, nieskrywalne. Wiedziałam co mnie czeka
u twojego boku, a w moim życiu nie było już miejsca na niepewność.
Spojrzałem nagle na sufit.
– Co powiesz abym namalował okno na suficie. Takie okrągłe,
z widokiem na lekko zachmurzone niebo? – zapytałem.
– Mogłam się spodziewać zmiany tematu. Ty nie lubisz być
komplementowany.
– Ależ mylisz się. Bardzo lubię być komplementowany. Nie
potrafię po prostu przyjmować komplementów, bo to rola kobiety by przyjmować
komplementy, a mężczyzny by je wypowiadać.
– Dobrze, w takim razie namaluj tu burzę, a w salonie, nad
stołem to lekko zachmurzone, słoneczne.
– Wolisz by w naszej sypialni było mrocznie? – dopytywałem.
– Wolałabym byś malował pokój dziecięcy.
– Caroline, nie chcę o tym rozmawiać – powiedziałem
stanowczo.
– Jesteśmy małżeństwem prawie pięć lat. Jest coś…
– Być może. Być może jest coś nie tak, ale nie chcę tego
sprawdzać. Jeśli Bóg da, dzieci będą, jeśli nie da, to nie będzie. Obędziemy
się bez leków, pomocy lekarskiej i sterty niepotrzebnych papierów z wynikami
badań. Zdamy się na łaskę, bądź niełaskę bożą, rozumiesz? – zapytałem i wstałem
z łóżka. Oczekiwałem odpowiedzi, ale jednocześnie opatulałem moje ciało
szlafrokiem.
– Tak, rozumiem –
odpowiedziała oburzona.
– Twój ton mi się nie podoba.
– A mnie twój pomysł.
– Na szczęście to nie ty w naszym małżeństwie ustalasz
zasady, kolejność i listę rzeczy niezbędnych.
Odwróciłem się do żony plecami i opuściłem sypialnie. No bo
co innego miałem zrobić? Powiedzieć jej „wybacz, kochanie, ale jestem wampirem,
z tego co mi wiadomo tacy jak my są martwi, więc nie płodzą dzieci” a może „wydaje
mi się że jestem wampirem, wydaje mi się, że dziecko nie jest mi pisane”? Wtedy
pojawiły by się pytania, albo wzięłaby mnie za chorego psychicznie. Jeśli
pojawiłyby się pytania, to co miałbym odpowiedzieć? „Nagle umarłem, podczas
wojny pozycyjnej, obudziłem się ze śmierci i już nigdy nie postarzałem ani o
dzień, dopóki piłem ludzką krew, a gdy przestałem to starzałem się w
ekstremalnie szybkim tempie”? To wszystko brzmi tak niewiarygodnie, że sam bym
siebie wysłał do takiego pomieszczenia z białymi ścianami, bez okiem i ostrych
przedmiotów w zasięgu ręki.
Niklaus (Samuel)
Niklaus (Samuel)
Jeśli już CZYTASZ to KOMENTUJ
Ciekawe, jak to jest że ona się nie zorientowała że żyje z wampirem. Ja nie wiem właściwie jakie właściwości mają wampiry, ale na pewno nie żyją jak normalni ludzie. Ona musi coś podejrzewać, mieszkając z nim, tak jak np, dzisiaj z tym snem. Wampiry nie płodzą dzieci?
OdpowiedzUsuńKsiężniczko, my to wyjaśnimy w kolejnych odcinkach. Dziś się ich trochę pojawi... bo mamy wenę na sezon drugi, więc przyspieszymy pierwszy. Tym bardziej, że ja mam dziś wolne to mogę poprawiać imiona ;)
UsuńTeraz tylko tak pokrótce:
- Wampiry śpią
- Czy ona coś podejrzewa? Ten pokój ją chyba nurtuje i to,że mąż się nie starzeje.
- Przez x wieków nie spłodził ani jednego dziecka więc wywnioskował, że to niemożliwe.
On wywnioskował ,czyli nie jest powiedziane,że nie bedą mieć dziecka? :)
OdpowiedzUsuń