piątek, 18 października 2013

Odcinek 1 część 2 - Lexi i Marek? Lexi i Stefan? - Elena

Informacja:
Rozdział Eleny został podzielony na dwie części, bo autorka nie zdążyła jeszcze podmienić imion bohaterów z Demonicznej Trójcy, na te z Pamiętników Wampirów. Dziś do wieczora się pojawi druga część. Ta znacznie dłuższa.

Mystic Falls 27.01.2000 r.

Po ostrej kłótni z rodzicami dotyczącej Stefana i mojego alkoholizmu, oczywiście udałam się do niego. Mieszkał z świetnym domu, ponoć kiedyś to był pensjonat. Urządzony trochę nie w moim stylu, ale w końcu za kilka lat, kiedy już się pobierzemy i będziemy mieli kilkoro dzieci będzie skory do zmian. Nie mogłabym przecież mieszkać w muzeum. Czym innym było nocowanie tam raz na jakiś czas.


Przeszłam przez próg nawet wcześniej nie pukając. W końcu zarówno on, jak i jego ciotka mówili, że mam się tam czuć jak u siebie. Szczerze to Lexi wyglądała bardziej na jego kuzynkę, siostrę, albo ktokolwiek inny, ale nie ciotka.

Udałam się do salonu, wcześniej rzucając torbę w przedpokoju. Rozpięłam granatowy płaszcz, miał stanowczo za dużo guzików. Podeszłam do barku i zrobiłam sobie drinka, dużego. Lubiłam dom Stefana, żałowałam, że sama nie mam takiej ciotki, do której mogłabym się przeprowadzić. Stefana nikt nie ograniczał, był wolny, zbuntowany, lubił alkohol i sex, czyli mieliśmy nić porozumienia.

– Nie możesz się wyróżniać – usłyszałam nagle głos Lexi dobiegający z sypialni mojego chłopaka.

– Dlatego mam wyglądać jak pajac? – dopytywał.

Podeszłam bliżej, zerknęłam przez uchylone drzwi. Stefan stał przed wielkim, stojącym lustrem, obitym w złotą ramę. Miał na sobie dżinsy i pomarańczową bluzę z kapturem.

– Zaraz jak pajac. Wyglądasz po prostu jak chłopak w twoim wieku – powiedziała z uśmiechem, odwróciła go do siebie i pocałowała…

Nie mogłam na to dłużej patrzeć. Szklanka wypadła mi z rąk, a jej zawartość rozlała się po staromodnym dywanie w kolorze bordo. Ja ruszyłam do biegu, ale kiedy chwyciłam za moją torebkę odbiłam się od czegoś i upadam na ziemię. Wejrzałam ku górze i już wiedziałam co stanęło mi na przeszkodzie. To był tors Stefana.

– Nie dotykaj mnie! – krzyknęłam kiedy wyciągnął rękę w moim kierunku.

– Elena, ja ci to wszystko wyjaśnię. – Czyli zdecydował się na standardowy tekst zdrajcy.

– Nie zbliżaj się!

Przynajmniej posłuchał i stał nadal nieruchomo przy drzwiach. Nagle zorientowałam się, że nie ma innych drzwi, nie ma innego dojścia do przedpokoju niż to którym ja biegła, a Stefan przecież mnie nie minął. To znaczyło, że dopiero wszedł do domu, ale jak? Jakim cudem, przecież widziałam go przy lustrze.

Przyjrzałam się uważniej Stefanowi, miał na sobie popielatą koszulkę w napisy, spodnie dresowe i kurtkę. Był zupełnie inaczej ubrany niż mężczyzna przebywający w jego pokoju.

– Pewnie spotkałaś Marka, to mój brat, bliźniak – wyjaśnił. – Chyba, że tak śmiertelnie przeraziło cię coś innego? – dopytywał z uroczym uśmiechem na ustach.

– Nie mówiłeś, że masz brata, ani, że masz jakiekolwiek rodzeństwo. Wspominałeś tylko, że mieszkasz sam z ciotką.

Podałam dłoń Stefanowi i pozwoliłam mu się podnieść.

– No tak, bo Marek z nami nie mieszka. Przyjechał na ferie. Tam gdzie mieszka mają wcześniej ferie. – Za dużo powtórzeń rzuciło mi się na słuch, a Stefan zwykle mówił bardzo poprawnie. To znaczyło, że kłamał, albo coś kręcił.

– Przedstawisz mnie bratu? – zaproponowałam.

– Niekoniecznie, to chory człowiek. Boi się ludzi, boi się obcych. Pierw będę musiał zacząć mu o tobie opowiadać, jak się z tym oswoi to…

– Co mu się stało? – zapytałam kiedy Stefan podał mi moją torbę.

– Przeżył wypadek, śmierć rodziców odbyła się na jego oczach – odpowiedział. – Zaczekaj wezmę tylko jakiegoś whiskacza i możemy się zbierać.

– Stefan – zawołałam do jego pleców. Stanął w pół kroku.

– Tak, Eleno?

– Weź z dwie butelki tego whiskacza.

– Nie ma sprawy – odrzekł i już po chwili słyszałam znajomy stukot butelek.

Wraz ze Stefanem udaliśmy się na opuszczony cmentarz, bo tylko tutaj nikt nie pilnował porządku. Trzymałam go za dłoń i prowadziłam wąską, zaśnieżoną dróżką między grobami.

– Musimy się zapuszczać aż tak daleko? – dopytywał.

– Sądziłam, że chłopak, który siedział w poprawczaku będzie odważniejszy.

– To nie leży w gestii odwagi, a rozsądku, Eleno. Im dalej teraz pójdziemy na trzeźwo, tym dalsza będzie droga naszego powrotu po pijanemu.

– Racjonalista – powiedziałam, zatrzymując się, przyciągając go do siebie i całując. Oczywiście musiałam stanąć na palcach by to osiągnąć.

– Kocham cię – wyszeptał i musnął moją dłoń. To był miły, choć przestarzały gest.

Elena (Magdalena)

Jeśli już CZYTASZ to KOMENTUJ

1 komentarz:

  1. A teraz to już zgłupiałam całkowicie:) Co to za trójkącik?

    OdpowiedzUsuń