Informacja:
Rozdział Eleny został podzielony na dwie części, bo autorka nie zdążyła jeszcze podmienić imion bohaterów z Demonicznej Trójcy, na te z Pamiętników Wampirów. Dziś do wieczora się pojawi druga część. Ta znacznie dłuższa.
Mystic Falls 27.01.2000 r.
Po ostrej kłótni z rodzicami dotyczącej Stefana i mojego
alkoholizmu, oczywiście udałam się do niego. Mieszkał z świetnym domu, ponoć
kiedyś to był pensjonat. Urządzony trochę nie w moim stylu, ale w końcu za
kilka lat, kiedy już się pobierzemy i będziemy mieli kilkoro dzieci będzie
skory do zmian. Nie mogłabym przecież mieszkać w muzeum. Czym innym było
nocowanie tam raz na jakiś czas.
Przeszłam przez próg nawet wcześniej nie pukając. W końcu
zarówno on, jak i jego ciotka mówili, że mam się tam czuć jak u siebie.
Szczerze to Lexi wyglądała bardziej na jego kuzynkę, siostrę, albo ktokolwiek
inny, ale nie ciotka.
Udałam się do salonu, wcześniej rzucając torbę w
przedpokoju. Rozpięłam granatowy płaszcz, miał stanowczo za dużo guzików.
Podeszłam do barku i zrobiłam sobie drinka, dużego. Lubiłam dom Stefana,
żałowałam, że sama nie mam takiej ciotki, do której mogłabym się przeprowadzić.
Stefana nikt nie ograniczał, był wolny, zbuntowany, lubił alkohol i sex, czyli
mieliśmy nić porozumienia.
– Nie możesz się wyróżniać – usłyszałam nagle głos Lexi dobiegający
z sypialni mojego chłopaka.
– Dlatego mam wyglądać jak pajac? – dopytywał.
Podeszłam bliżej, zerknęłam przez uchylone drzwi. Stefan
stał przed wielkim, stojącym lustrem, obitym w złotą ramę. Miał na sobie dżinsy
i pomarańczową bluzę z kapturem.
– Zaraz jak pajac. Wyglądasz po prostu jak chłopak w twoim
wieku – powiedziała z uśmiechem, odwróciła go do siebie i pocałowała…
Nie mogłam na to dłużej patrzeć. Szklanka wypadła mi z rąk,
a jej zawartość rozlała się po staromodnym dywanie w kolorze bordo. Ja ruszyłam
do biegu, ale kiedy chwyciłam za moją torebkę odbiłam się od czegoś i upadam na
ziemię. Wejrzałam ku górze i już wiedziałam co stanęło mi na przeszkodzie. To
był tors Stefana.
– Nie dotykaj mnie! – krzyknęłam kiedy wyciągnął rękę w moim
kierunku.
– Elena, ja ci to wszystko wyjaśnię. – Czyli zdecydował się
na standardowy tekst zdrajcy.
– Nie zbliżaj się!
Przynajmniej posłuchał i stał nadal nieruchomo przy
drzwiach. Nagle zorientowałam się, że nie ma innych drzwi, nie ma innego
dojścia do przedpokoju niż to którym ja biegła, a Stefan przecież mnie nie
minął. To znaczyło, że dopiero wszedł do domu, ale jak? Jakim cudem, przecież
widziałam go przy lustrze.
Przyjrzałam się uważniej Stefanowi, miał na sobie popielatą
koszulkę w napisy, spodnie dresowe i kurtkę. Był zupełnie inaczej ubrany niż
mężczyzna przebywający w jego pokoju.
– Pewnie spotkałaś Marka, to mój brat, bliźniak – wyjaśnił.
– Chyba, że tak śmiertelnie przeraziło cię coś innego? – dopytywał z uroczym
uśmiechem na ustach.
– Nie mówiłeś, że masz brata, ani, że masz jakiekolwiek
rodzeństwo. Wspominałeś tylko, że mieszkasz sam z ciotką.
Podałam dłoń Stefanowi i pozwoliłam mu się podnieść.
– No tak, bo Marek z nami nie mieszka. Przyjechał na ferie.
Tam gdzie mieszka mają wcześniej ferie. – Za dużo powtórzeń rzuciło mi się na
słuch, a Stefan zwykle mówił bardzo poprawnie. To znaczyło, że kłamał, albo coś
kręcił.
– Przedstawisz mnie bratu? – zaproponowałam.
– Niekoniecznie, to chory człowiek. Boi się ludzi, boi się
obcych. Pierw będę musiał zacząć mu o tobie opowiadać, jak się z tym oswoi to…
– Co mu się stało? – zapytałam kiedy Stefan podał mi moją
torbę.
– Przeżył wypadek, śmierć rodziców odbyła się na jego oczach
– odpowiedział. – Zaczekaj wezmę tylko jakiegoś whiskacza i możemy się zbierać.
– Stefan – zawołałam do jego pleców. Stanął w pół kroku.
– Tak, Eleno?
– Weź z dwie butelki tego whiskacza.
– Nie ma sprawy – odrzekł i już po chwili słyszałam znajomy
stukot butelek.
Wraz ze Stefanem udaliśmy się na opuszczony cmentarz, bo
tylko tutaj nikt nie pilnował porządku. Trzymałam go za dłoń i prowadziłam
wąską, zaśnieżoną dróżką między grobami.
– Musimy się zapuszczać aż tak daleko? – dopytywał.
– Sądziłam, że chłopak, który siedział w poprawczaku będzie
odważniejszy.
– To nie leży w gestii odwagi, a rozsądku, Eleno. Im dalej
teraz pójdziemy na trzeźwo, tym dalsza będzie droga naszego powrotu po pijanemu.
– Racjonalista – powiedziałam, zatrzymując się, przyciągając
go do siebie i całując. Oczywiście musiałam stanąć na palcach by to osiągnąć.
– Kocham cię – wyszeptał i musnął moją dłoń. To był miły,
choć przestarzały gest.
Elena (Magdalena)
Jeśli już CZYTASZ to KOMENTUJ
A teraz to już zgłupiałam całkowicie:) Co to za trójkącik?
OdpowiedzUsuń