Praga 31.01.2000 r.
Udałem się do baru ślepo wierząc, że barman potrafi
doradzić, że to barman zna odpowiedź na każde pytanie. Zasiadłem na hokerze,
dłoń nadal mnie bolała.
– Toni, dla mnie to co zwykle – powiedziałem.
– Remont widzę nie sprzyjał, czy mechanika pojazdowa? –
zapytał patrząc wymownie na moją dłoń.
– To wypadek przy pracy w kuchni. Jak widać natura nie stworzyła
mężczyzn do gotowania – odpowiedziałem.
Toni zrobił mii drinka z whisky, coli, lodu i limonki. Pijąc
zastanawiałem się jak sprzedać mu pewien temat tak by nic nie podejrzewał. Nie
mogłem przecież powiedzieć „Toni, jestem wampirem, ale nagle okazało się, że
mogę umrzeć i się ranić”. Podszedłem więc do tego nieco bardziej dyplomatycznie.